środa, 31 października 2007

Howgh!

Postanowiłam nie kombinować, nie wymyślać i nie szukać drugiego dna.
Co ma być to będzie.

Zacytuję Fredrę, Aleksandra zresztą:

„Niech się dzieje wola Nieba
Z nią się zawszę zgadzać trzeba…”

I to jedyne lekarstwo na moje pomylone wnioski.
Jeśli nie są tylko moimi mrzonkami – to cudownie.
Jeśli są – trudno.
Koniec z nadinterpretacją faktów, bo od tego można spokojnie oszaleć.
I sama czuję, że do szaleństwa dzieli mnie tylko jeden krok…

Koniec, koniec, koniec…
Teraz czekam na wydarzenia…

;p

A może będę… ;p


Co ci się stało mój mały?
Skąd taki nastrój dziś masz?
Kiedy zaszły te zmiany?
Gdzie się podział twój szpan?
Gdzie twoje wieczne „odpuszczam”?
Gdzie obojętność i chłód?
Skąd wziąłeś ten, ten pomysł nienormalny skąd?

Nie będę Julią
Wierną na balkonie
Nie będę Julią
Nawet w snach
Nie będę Julią
To mi nie pasuje
Nie będę Julią
Nie w ten czas

Za dużo żądasz mój mały
Ty chcesz mnie zamknąć na klucz
Nagle boisz się zdrady
Skąd tyle wielkich znasz słów
Gdzie twoje wieczne „odpuszczam”?
Gdzie obojętność i chłód?
Skąd wziąłeś ten, ten pomysł nienormalny skąd?
Nie będę Julią…

niedziela, 28 października 2007

:D :D :D

Jeśli nawet mnie nie ma przez cały dzień
O nic nie pytaj
 Może ci opowiem a może nie
O nic nie pytaj
Możesz mi wierzyć albo nie
Zresztą swoje zawsze i tak wiesz

Jeśli nawet ja czasem jestem zły
O nic nie pytaj  

Podejdź tylko i jak zawsze przytul się
O nic nie pytaj
Wszystko przejdzie zmieni się
Ja to wiem i ty to wiesz

Wiem że miłość połączyła nas
I że będzie nas prowadzić cały czas
Nawet jeśli czasem coś się dzieje źle
Już nie ma odwrotu
Bo kochamy się

Ty i ja w słoneczny dzień to jest powód do uśmiechu
Nawet jeśli pada deszcz ja wciąż myślę o grzechu
Ja ogień w tobie rozpalę i deszcz pójdzie sobie dalej

Więc bądź jaka jesteś i rób co chcesz
O nic nie pytam
Bo nikt nie może zrobić nam już źle
O nic nie pytam
Możesz mi mówić albo nie
Ja też robię zawsze to co chcę

Wiem że miłość połączyła nas
I że będzie nas prowadzić cały czas
Nawet jeśli czasem coś się dzieje źle
Już nie ma odwrotu
Bo kochamy się (x2)

czwartek, 25 października 2007

Prawko, CS, kultura i inne…

Prawko już odebrałam… wczoraj…
Teraz mam funkielnówkę… Z dwoma zdjęciami… (po co dwa?)… jedno czarno-białe, drugie kolorowe.
Ostatnio wieczorami zajmuję się graniem w CS. Nie będę rozwijać tej nazwy, bo to dopiero będzie jazda, jak zacznę kombinować…
Nawet nieźle mi idzie (jak na początkującą).
Nie mogłam wczoraj wejść na swojego bloga. Ale się wk… zdenerwowałam!!!
Login znam. Hasło znam (jako jedyna, więc odpada wersja, że ktoś mi dowcip zrobił i zmienił hasło)!!!
Dobrze, że już dzisiaj działa.  Chociaż i tak zdążyłam się skompromitować głupimi pytaniami „dlaczego się blog nie otwiera…???”
Poza tym popełniłam dzisiaj 5000 gaf. Mam nadzieję, że zostaną mi wybaczone przez wszystkich!!!
Jestem okropna…
I mam za długi język… chyba sobie przytnę… najlepiej siekierą!!!
hahhahha
I jeszcze myszka mi zdycha, jakby mało było szczęścia.
Jak się zaraz zdenerwuję… jak ją machnę przez okno… to się skończy dzień dziecka!!!
Ukulturalniam się… (ja Ci zaraz dam, nie widać!!!).
Wczoraj byłam na Wieczorze Trzech Kultur [miało być poważnie, niby było, ale ja się uśmiałam jak norka (raczej mało skutecznie ukrywając rozbawienie...)].
A dzisiaj byłam w kościele na koncercie chóru… (tu się w ogóle nie wypadało śmiać, ale przede mną siedziały dwie panie w beretach z antenkami. Od razu przypomniała mi się piosenka Big Cyca „Moherowe berety” oraz czyjeś określenie „moherowa koalicja”. Prychałam więc cicho się dusząc… Ewa też prychała… Starałyśmy się nie patrzeć na siebie… na wszelki wypadek…).
Później poszłyśmy do Maryśki. Przy okazji zapytałam, czy może moje dokumenty „uczciwy znalazca” dostarczył.
Nie dostarczył.

A teraz jestem po CS-ie (oni mnie 19, ja ich 52), po Kurce Wodnej 3 (ja 13 000 punktów, a iloma jajkami dostałam to nie wiem) i zaraz idę spać.
Dobranoc
:*

wtorek, 23 października 2007

Niech się odważy…

Bajm – W Drodze Do Jej Serca
 

Sama je, sama śpi,
Sama z sobą liczy dni
Ma swój gust, mały biust
Co to jest, że wpadła mi jak mucha w oko

Takiej nikt nie chce znać
Z taką nie chcą ślubu brać
Żyje wciąż blisko niej
Lecz nie pytam nigdy czy ma wolny wieczór

To się nie mieści w śnie,
Nawet w ludzkiej wyobraźni
A najgorsze to, że
W mojej głowie się zmieściła i z butami

Czuje jak brak mi sił,
Papierosy nie smakują
W oczach mam obraz jej,
Wszystko przez to, że odwagi mi brakuje

W drodze, w drodze do serca jej
Jak dziecko uczę się
Najpiękniejszych słów
Jak dziecko

Ludzie, co ona w sobie ma?
Czuje, że mógłbym z nią
Iść do nieba bram

Siódma punkt idzie z psem
Po południu gdzieś pracuje
Wraca, gdy wszyscy śpią
Sama sprząta lecz obiadów nie gotuje

Cudów nie ma jasne, lecz
Głupia sprawa, śmieszna rzecz
Mały niezgrabny ktoś
Tak nadepnął na mój los i nic nie poczuł

To się nie mieści w śnie,
Nawet w ludzkiej wyobraźni
A najgorsze to, że
W mojej głowie sie zmieściła i z butami

Czuje jak brak mi sił,
Papierosy nie smakują
W oczach mam obraz jej,
Wszystko przez to że odwagi mi brakuje

W drodze, w drodze do serca jej
Jak dziecko uczę się
Najpiękniejszych słów
Jak dziecko

Ludzie, co ona w sobie ma?
Czuje, że mógłbym z nią
Iść do nieba bram

sobota, 20 października 2007

Prawko i nie tylko…

Zgodnie z zapowiedzią poprzednią sobotę spędziłam w Maryśce. Tamtego nie było (i dobrze!) za to był Piotrek (też dobrze!).
Gorzej, że ktoś mi portfel podprowadził.
Od razu uprzedzam pytanie – nie sponiewierałam się do tego stopnia, żeby osobiście ten portfel zgubić.
Pieniędzy tam miałam jakieś 7 zł, więc strata niewielka. Ale miałam wszystkie karty!!!
Znowu uprzedzę pytanie – żadnego PIN-u nie miałam – wszystkie znam na pamięć.
I do kolekcji prawko tam miałam!!!
I to mnie zmartwiło najbardziej.
Karty zastrzegłam – dostanę nowe.
Prawko niby też nowe dostanę – ale 70 zł. mnie ta przyjemność kosztowała!!!
A na dokładkę, wiedziona moim wieloletnim doświadczeniem, które każe mi wierzyć, że zaginione prawko niewątpliwie zostanie wykorzystane w niecnych celach, poszłam się spowiadać na komendę.
Poszłam tam dopiero we wtorek po drodze układając sobie dyplomatyczną wersję okoliczności zaprzepaszczenia dokumentu. Oraz wymyślając powody dla których zjawiam się dopiero w trzy dni po stracie…
Już widziałam jak mnie tam umoralniają, od blondynek wyzywają i wytykając mi moją nieodpowiedzialność, wznoszą oczy pod niebiosa…
A oni nie chcieli ze mną rozmawiać!!!
Prawie mnie z tej komendy wywalili (chociaż długo się broniłam).
A to wszystko dlatego, że nie zgłosiłam kradzieży, tylko zagubienie. A przecież ja nie jestem na 100% pewna, że mi zajumali ten glejt na prowadzenie, może faktycznie zgubiłam???
Po interesującej rozmowie z policjantem w cywilu (rozmowa polegała na tym, że on mówił swoje, a ja swoje i oboje udawaliśmy, że nie rozumiemy co mówi ta druga strona) zostałam  uszczęśliwiona kontaktem z policjantem dyżurnym, który był starszy stażem od tego w cywilu. Doświadczenie posiadał też niewątpliwie większe, bo pozbył się mnie bardzo szybko, wcale nie wzruszając się wizją moich dokumentów użytych w celach nielegalnych, niemoralnych i niezgodnych z prawem. Wyszłam z tej komendy ciężko obrażona…
I poszłam do Wydziału Komunikacji wyrabiać sobie nowe prawko… 70 zł. poszło…. nie powiem gdzie, bo się wyrażać  nie będę!!!
To tyle o reperkusjach weekendowych. Jeśli to nie będzie koniec, to dopiszę resztę…
Aktualnie jestem przeziębiona. Dlatego siedzę w domu i prycham na wszystko. Do pracy chodzę – bo cóż mi… nie w takim stanie się chodziło…
W pracy dzisiaj było spotkanie z Martą Fox. Pisarką. Jest wspaniała. Świetna kobieta z ogromnym poczuciem humoru. Oczywiście, że mam książkę („Święta Rito od Rzeczy Niemożliwych”) z autografem :p
Idę się kurować do łóżka…
Aktualnie sypiam z pilotem…
…od telewizora!

piątek, 12 października 2007

Bohaterka!!!

No dobra… stchórzyłam… moja wina…
Ale ja jestem nieśmiała!!!
On też!!! A to już dramat!!!
Będę znowu musiała zażyć coś na odwagę (wiadomo co!) żeby doprowadzić do sytuacji przed dzisiejszą kompromitacją!!!
haahhahah
Czyli wygląda na to, że następną sobotę spędzę w Maryśce (aktualnie Centrum), albo w Aqua.
I będę pracować nad swoim charakterem.
Jak dobrze pójdzie, to skutecznie…
haahah
Tylko nie wiadomo, czy okoliczności będą tak sprzyjające jak w zeszły piątek…
Obawiam się, że nie…
I mogę źle ukierunkować swoje działania…
hahaaha
Ależ ze mnie ofiara!!!
hahahahha
hahhahahha

czwartek, 11 października 2007

Lecz gdybyś….

***
Póki mam jeszcze
te…dzieścia i kilka lat,
pogadam z tobą do wiersza
nie tak jak z bratem brat,
ale jak baba najszczersza.
Póki mam jeszcze
ten fason i pański gest,
i wiersz nie skrzypi jak socha,
wygarnę: „oj, kiepsko jest,
żeś ty się we mnie nie zakochał!”
Póki mam jeszcze
te kolce –
jak jaki jeż
to przyznam ci naturalnie,
że bez miłości też fajno jest,
lecz mogło być – jeszcze fajniej.
Fajno mieć pracę nieźle płatną,
z kumplami pogwarzyć przy wódce,
fajno wyjechać na lato,
jeziorem przewieźć się w łódce,
fajno w robocie mieć ten lwi pazur,
fajno zagapić się w nieba lazur,
fajno, że szczerze oddanych nam serc-
wystarczy na bruki od Kutna – do Kielc
…fajny jest Franek
…fajna jest Zocha…
…no, i w ogóle – przyjemnie.
-Lecz gdybyś ty się zakochał,
gdybyś zakochał się we mnie,
gdybyś zakochał się we mnie…

Agnieszka Osiecka

poniedziałek, 8 października 2007

Nie lecę!!!

Dlaczego oni wszyscy myślą, że ja na nich lecę???
Flirtuję – owszem!
Podrywam – też!
Ale na nich nie lecę!
Aktualnie nie lecę na żadnego. Wyleczyłam się z tego ostatniego i jeszcze nie zdążyłam wybrać następnego kandydata na bóstwo.
A to, że ze wszystkimi flirtuję, to tak dla sportu… żeby nie wyjść z wprawy…
Myślałam, że oni o tym wiedzą, a tu się okazuje, że nie!!!
Dwa dni temu się dowiedziałam, że przyjaciel mojej przyjaciółki uznał, ze jestem w nim niesamowicie zakochana!!! haahhaahha.
Dlatego niemrawo wyrywał tą moją przyjaciółkę, bo chociaż mną nie zainteresowany, to jednak przykrości nie chciał mi zrobić.
ahhaha
A na samym wstępie naszej znajomości to powiedział, że się ze mną nie prześpi!!!
I wcale go nie interesowało, że ja wcale nie chcę z nim spać!!!
Natomiast w piątek propozycję nie do odrzucenia złożył mi Piotrek. Stwierdził,że ożeni się z panienką we Włoszech, a w Polsce będzie miał kochankę (znaczy mnie). I też nie wziął pod uwagę faktu, że nie zamierzam zacieśniać naszej znajomości, aż do tego stopnia…
Taki jeden patrzy na mnie z miną posiadacza wszelkich praw do mojej osoby, co go z jednej strony wprawia w niebywały zachwyt, a z drugiej w przerażenie… i też nie bierze pod uwagę niuansu, że ja go podrywam, ale nie chcę poderwać!!!
O rany… faceci…

sobota, 6 października 2007

Ale te koty rano tupały… ktoś je podkuł, czy co?

Miałam dzisiaj iść na rozpoczęcie roku akademickiego w Starostwie.
Nie poszłam…
Umierałam od rana na własne życzenie…
Nie dość, że koszmarnie bolała mnie głowa (i słowo „ból” nie oddaje w pełni tego, co ja czułam), to jeszcze miałam objawy choroby morskiej (przypuszczam, że to przez tego marynarza, z którym wczoraj spożywałam tequilę  przy barze). W związku z tym wszystkim odwołałam swoje przybycie na imprezę inauguracyjną i umierałam w łóżku. Mama donosiła mi herbatki oraz GŁOŚNO komentowała moje niepoprawne zachowanie. A mi te koty tupały, białe mewy tupały, a morze szumiało… szumiało… w muszli!
A zaczęło się niewinnie. Poszłyśmy z Ewą na jedno piwo do ABC. Tam się nam napatoczył znajomy, który uznał przebywanie w naszym towarzystwie za największe szczęście jakie mogło go spotkać. Przedłużał nam pobyt w lokalu za pomocą ekonomicznej strategii. Jego sympatia dla nas była tak wielka, że nawet zaproponował nam podzielenie się własnym łóżkiem. We troje się mieliśmy dzielić. Dżentelmen to był, więc nam pozwolił nam wybierać, gdzie będzie to dzielenie przebiegać. W mieście, czy może nad Białym…
Udało się nam go odwieść od tej charytatywnej działalności. Wtedy dobił do nas kolejny znajomy (tym razem Ewy, nie wspólny). Dałam im pięć minut na wspominanie, a później kazałam im wracać (podobno nakrzyczałam na gościa – ale nie jest to prawdą – delikatnie wyraziłam dezaprobatę).
A później zmieniliśmy lokal…
To znaczy ja zmieniłam, bo reszta rozeszła się do domów…
Wyszedł po mnie Piotrek i zabrał mnie do Agua. Na moją zgubę!!!
Bawiłam się tam do drugiej. Zdążyłam wypić tequilę z marynarzem, pozaczepiać kumpli Piotrka, wyrwać pana ze Straży (a nawet się z nim umówić!!! – czego, jak sądzę, nie pamięta), zapalić papierosa (wzięłam jednego bacha i wywaliłam – bleeeeeeeee), potańczyć, wygłosić kilka mądrości i pobić Piotrka (oczywiście, że na żarty).
Natomiast dzisiaj ledwie żyję i nie pójdę nigdzie!!!! Za nic!!!!
Nawet jeszcze się nie ubrałam tylko chodzę w szlafroku. I tak myślę, że jeszcze trochę i już nie będzie sensu się  ubierać. I chyba niepotrzebnie pościeliłam łóżko…
W ogóle to wstałam tylko dlatego, że Jola napisała mi smsa, że jest na czacie i żebym weszła na Lublin (wp).
Kończę na ten moment, bo czuję wracającą migrenę…

czwartek, 4 października 2007

Faceci

Nie lubię ich.
Patrzę im w oczy i widzę, że kłamią.
Słucham co mówią ale wiem co myślą.
Znam ich psychologiczne chwyty…
Potrafię rozszyfrować pobudki działań i zamierzonych korzyści z każdego komplementu…
Nie rozumiem tylko dlaczego ciągle daję się oszukiwać na własne życzenie…
W pełni świadoma oszustwa w każdym momencie…
Nieuleczalna romantyczka!

środa, 3 października 2007

Jesień

Chyba mam jesienną depresję…
Minie wraz z nastaniem zimy… albo się zmieni w zimową depresję, czego bym już nie zniosła…
Będę lepiła ponure bałwany specjalnie wyszukując bury śnieg… (co wcale nie jest takie trudne)
Kliniczny przypadek wariacji (to chyba nie jest do końca medyczny termin :p )
Na dokładkę za oknem pada deszcz i nastraja mnie nostalgicznie. Całe szczęście nie mam w domu żyletek, a kremem do depilacji nie zdołam sobie podciąć żył.
No dobra (nie cieszyć się!!!) – to był tylko ponury żart.
Przecież wiem, że mnie wszyscy kochacie i zniesiecie myśli o życiu beze mnie.
Już nie wspominając o tym, że mnie świat potrzebuje… (i co z tego, że nie wiecie w jakim celu! Ja też nie wiem, ale niewątpliwie jest  to jakaś bardzo ważna rzecz!!!).
To idę spać. Będę się dołować w łóżku.
Dobranoc…

wtorek, 2 października 2007

Ja

„…Nie śmiejesz się, nie płaczesz, nie dziwisz się sobie
Próbujesz żyć inaczej, bez marzeń, bez wspomnień
Z podróży nieudanych do gwiazd wracasz co dnia
Zdradzony i bezbronny

Nie, nie, nie prawda, że nie mamy nic prawdziwego
Jest, jest jak było przed wiekami, piekło i niebo…”

Zdradzonym i bezbronnym – Edyta Geppert

Marzenia

Najpiękniejsze marzenia to te, które się nie spełniają…
Trochę to smutne…
Te, które się spełnią, często okazują się nie warte zachodu…
Wiem…
Miałam takie marzenie… było piękne… dopóki się nie spełniło…
Teraz, gdybym mogła, cofnęłabym czas…
Dzisiaj już nie marzę o niczym… nie chcę niczego…

Boję się, że znowu, któreś z nieodpowiednich życzeń spełni się…

I że będę tego żałowała…