„Ten czas to tak szybko leci, że
człowiek nie zdąży wytrzeźwieć po Sylwestrze, a trzeba znowu ubierać
choinkę” – niestety nie ja jestem autorką tego powiedzenia.
Nie martwi mnie ubieranie choinki, tylko kolejny Sylwester…
I Andrzejki!!! (z Andrzejkami pół biedy – w końcu nie cały świat je świętuje!).
Tak. Nadchodzi kolejny Sylwester,
który mi uświadomi, że jestem znowu rok starsza. Specjalnie się tym na
co dzień nie przejmuję, jednak dwa razy do roku (moje urodziny i właśnie
Sylwester) dopada mnie straszliwy kryzys.
I do tego koszmarny problem – gdzie i z kim.
Bycie singlem wcale nie jest złe. Do takich momentów jak Sylwester, albo inny czort…
Czy znaleźć się na imprezie, gdzie
wszystko jest sparowane i o północy rzucać się w objęcia, wcześniej
przygotowanego pluszowego misia, czy ryknąć płaczem psując humor
pozostałym gościom?
Można jeszcze się rzucać w objęcia
pierwszego lepszego mężczyzny (bez żadnych insynuacji – celem złożenia
życzeń), ale to może mieć tragiczne w skutkach konsekwencje ze strony
legalnej partnerki tegoż mężczyzny.
Zostać w domu i pić do lustra?
Nigdy nie piłam do lustra. Ale myślę, że samotny Sylwester mógłby mnie do tego skłonić…
Zrobić imprezę w domu? To akurat by
przeszło, tylko gdybym miała zaprosić wszystkich tych, których
chciałabym wtedy widzieć to by nic z baletów nie wyszło. Połowa by się
krępowała w trakcie (do pewnego momentu), a druga połowa na drugi dzień…
Natomiast gdybym nie zaprosiła wszystkich… to musiałabym wyprowadzić się z miasta, bo by mi nie darowali…
Diabli nadali tego Sylwestra!!!
Chyba zostanę przy lustrze…
@#@$#%#^%#$^%$#$!!!!!!
Ten temat będzie miał kontynuację…
I na pewno nie będzie to optymistyczny ciąg dalszy…