poniedziałek, 29 grudnia 2008

Pierwsze zdjęcia…

Pierwsze zdjęcia mojego autorstwa wykonane aparatem od Świętego Mikołaja…
Dedykuję je Sylwii i Emilowi…
W końcu to oni widzieli się ze Świętym Mikołajem 
 
  
Widok za moim oknem   
Włodawa zimą
 
Odkryłam zoom ;p

sobota, 27 grudnia 2008

Pastorałka ateistyczna


sennie kołysze myślami

zapukał do mnie mój Anioł Stróż

prawdziwy z białymi skrzydłami.



I tak łagodnie od słowa do słowa

przy dźwięku szkła i uśmiechach

zaczęła płynąć ciepła rozmowa

rozmowa o ludzkich grzechach.



Że się upiłam te parę razy,

że spałam nie z tymi co trzeba

czym się przejmować mam, Panie Anioł,

wszyscy pójdziemy do nieba.



Więc wypij ze mną, anielski stróżu

upijmy się na dwa głosy

za trochę światła, schłodzoną wódkę

i za anielskie włosy.



I za te myśli śmiesznie splątane,

i za ten wieczór tak krótki

zasnął na stole mój Anioł Stróż

upity kieliszkiem wódki.


słowa: Marta Ambroziak
muzyka: Waldemar Ossowski

Michał Bajor: Taka miłość w sam raz

Ona trwała nie długo, nie krótko
Dla miłości najlepszy to czas
Niosła tyle radości co smutku
I wszystkiego w niej było w sam raz
Tyle ile potrzeba słodyczy
Przy czym wcale nie było jej brak
Krzty goryczy, co jakby nie liczyć
Nadawało wytworny jej smak


Trochę chmur, trochę słońca
Coś z początku, coś z końca
Trochę pieprzu, ciut mięty
Część dróg prostych, część krętych
Ciut poezji, ciut prozy
Trochę plew, trochę ziarna
Taka miłość, taka miłość
W sam raz, idealna


Była taka dokładnie jak trzeba
Miała zalet tak wiele jak wad
Tyle piekła w niej było co nieba
Taka miłość w sam raz, akurat
Chyba zgodzisz się ze mną, kochana
To rzecz pewna, jak dwa razy dwa
Nasza miłość jest raczej udana
Zażywajmy więc póki się da


Trochę chmur, trochę słońca
Coś z początku, coś z końca
Trochę pieprzu, ciut mięty
Część dróg prostych, część krętych
Ciut poezji, ciut prozy
Trochę plew, trochę ziarna
Taka miłość, taka miłość
W sam raz, idealna


Choć nie zawsze nam miłość
Swe uroki odkrywa
Jednak jakby nie było
Jest po prostu prawdziwa


Trochę chmur, trochę słońca
Coś z początku, coś z końca
Trochę pieprzu, ciut mięty
Część dróg prostych, część krętych
Ciut poezji, ciut prozy
Trochę plew, trochę ziarna
Taka miłość, taka miłość
W sam raz, idealna

piątek, 26 grudnia 2008

+ / -

Chcę tak mało, a jednocześnie tak wiele.

Mało – bo nie jest rzecz niemożliwa.
Wiele – bo jest mało prawdopodobna.

***
Za tamtym kropka.
Byłam wczoraj na Pasterce. Z Krystiankiem i Andrzejkiem (nie występują w dalszej części tekstu!!! Zbieżność imion!!!).
Na Pasterce była też Ewa. Z Andrzejem.
W ogóle nie byłoby to dziwne, gdyby nie fakt, że Ewa rzuciła Andrzeja odżegnując się od niego na wieki i przy okazji odwołując swoje przybycie na Sylwestra, co spowodowało, że na umówioną przez osiem osób imprezę przyjdzie dwie. Ja i Sylwek (a narzekałam w zeszłym roku… sama w domu siedziałam, ale chociaż bez nerw było).
Bożenka powiedziała, że skoro Ewa nie idzie, to oni też nie (Bożenka, Marcin, Sławek, Gośka) i kazała Ewie odebrać pieniądze z lokalu. Ewa oddała… ale chyba ze swoich, bo wątpię, czy jeszcze można było zrezygnować z imprezy. No i się pokłóciły… (Bożenka powiedziała, że najpierw Ewa ich zaprosiła, a później postawiła w takiej sytuacji…)
No i pięknie!
Dogadaliśmy się z Sylwkiem, że jeśli nam nie oddadzą pieniędzy to już tam pójdziemy we dwoje. Trudno się mówi.
Dosłownie zazdroszczę sobie sytuacji sprzed roku! Siedziałam przed kompem i piłam wino!!
Ewa na mnie też chyba obrażona. Nie odezwała się od wtorku. Trudno…
Sprawa się w końcu wyjaśni – jeśli nie pozytywnie to negatywnie (jakoś szarości nie przewiduję…). Ja mam w każdym bądź razie nauczkę – przestać ignorować przeczucia (w końcu od początku przeczuwałam kłopoty).

czwartek, 25 grudnia 2008

Boże Narodzenie 2008

 
Wszystkiego najlepszego i gwiazdki z nieba,
sianka pod obrusem, pasterki, chleba,
radosnej atmosfery, prezentów i wrażeń,
wigilijnego karpia i spełnienia marzeń.

Życzy Edyta

sobota, 20 grudnia 2008

Andrzej Włast: Rebeka

Widziałem cię po raz pierwszy w życiu
I serce me w ukryciu
Cicho szepnęło: to jest on!
I nie wiem skąd, przecież jesteś obcy,
Są w mieście inni chłopcy.
Ciebie pamiętam z wszystkich stron.
Kupiłeś „Ergo” i w mym sklepiku,
Zwykle tak pełnym krzyku
Wszystko zamilkło, nawet ja!
Mówiąc „adieu” ty się śmiałeś do mnie,
Ach jak mi żal ogromnie,
Że cię nie znałam tego dnia...

O mój wymarzony,
O mój wytęskniony,
Nie wiesz o tym przecież ty,
Że w małym miasteczku za tobą ktoś
Wypłakał z oczu łzy...
Że biedna Rebeka
W zamyśleniu czeka
Aż przyjedziesz po nią sam,
I zabierzesz ją jako żonę swą,
Hen, do pałacu bram...
Ten krzyk, ten gwałt, ten cud,
Ja sobie wyobrażam, Boże mój!
Na rynku cały lud,
A na mnie błyszczy biały weselny strój!...
O mój wymarzony,
O mój wytęskniony,
Czy ktoś kocha cię jak ja?
Lecz ja jestem biedna i to mój sen,
Co całe życie trwa...
Pamiętam dzień, było popołudnie,
Szłam umyć się pod studnię...
Tyś samochodem przybył raz,
A koło ciebie siedziała ona,
Żona czy narzeczona,
Przez mgłę widziałam razem was...
Coś zakręciło się w mej głowie...
Mam takie słabe zdrowie...
W sercu ścisnęło coś na dnie
Padłam na bruk, tobie wprost pod nogi...
Cucąc mnie, pełen trwogi,
Co pani jest? spytałeś mnie...

O mój wymarzony,
O mój wytęskniony,
Nie wiesz o tym przecież ty,
Że w małym miasteczku za tobą ktoś
Wypłakał z oczu łzy...
Że biedna Rebeka
W zamyśleniu czeka
Aż przyjedziesz po nią sam,
I zabierzesz ją, jako żonę swą,
Hen, do pałacu bram...
Ten krzyk, ten gwałt, ten cud,
Ja sobie wyobrażam, Boże mój!
Na rynku cały lud,
A na mnie błyszczy biały weselny strój!...
O mój wymarzony,
O mój wytęskniony,
Czy ktoś kocha cię jak ja?
Lecz ja jestem biedna i to mój sen,
Co całe życie trwa...