środa, 25 lutego 2009

Jerzy Rynkiewicz: Chabry z poligonu

JADĘ DO CIEBIE, DZIEWCZYNO,
SZYBCIEJ NIECH PŁYNIE JUŻ CZAS.
JADĘ DO CIEBIE RÓWNINĄ,
JADĘ DO CIEBIE PRZEZ LAS.
JADĘ DO CIEBIE Z DALEKA,
TYLE MINĘŁO JUŻ DNI,
ODKĄD NA CHWILĘ TĘ CZEKAM,
I W DARZE PRZYWOŻĘ CI.
CHABRY Z POLIGONU, CHABRY Z POLIGONU,
GDZIE ŻOŁNIERSKI TRUD.
CHABRY Z POLIGONU WIOZĘ CI DO DOMU,
BO W NICH SZCZĘŚCIA ŁUT.
CHABRY Z POLIGONU TOBIE DZIŚ PRZYWOŻĘ,
I AROMAT ZIÓŁ.
CHABRY, POLNE KWIATY, KWITNĄ O TEJ PORZE,
NIECH OZDOBIĄ STÓŁ.  

CHABRY Z POLIGONU WIOZĘ CI DO DOMU,
TEN OD SERCA DAR,
CHABRY Z POLIGONU, CHABRY Z POLIGONU,
MÓJ ŻOŁNIERSKI SKARB.

IDZIESZ JUŻ DO MNIE, DZIEWCZYNO,
SZYBCIEJ NIECH PŁYNIE JUŻ CZAS.
JEDZIESZ TU DO MNIE RÓWNINĄ,
JEDZIESZ TU DO MNIE PRZEZ LAS.
JEDZIESZ NARESZCIE Z DALEKA,
TYLE MINĘŁO JUŻ DNI,
ODKĄD NA PRZYJAZD TWÓJ CZEKAM,
ALE ZOBACZYSZ JUŻ DZIŚ.

CHABRY Z POLIGONU, ŚWIEŻE I SŁONECZNE,
PODARUNEK Z PÓL.


CHABRY Z POLIGONU, TYLKO TOBIE WRĘCZĘ

GDY PRZYJEDZIESZ TU..
I ZE SOBĄ WEŹMIESZ BARWĘ ICH BŁĘKITNĄ,
NIE URONISZ NIC.
CHABRY Z POLIGONU, CHOCIAŻ JUŻ PRZEKWITNĄ,
BĘDĄ W TOBIE ŻYĆ.
CHABRY Z POLIGONU, CAŁE ICH BUKIETY,
JAK NIEBIESKA MGŁA,
CHABRY Z POLIGONU,” NIEBIESKIE BERETY „,
A WŚRÓD NICH I JA.



I ZE SOBĄ WEŹMIESZ BARWĘ ICH BŁĘKITNĄ,
NIE URONISZ NIC.
CHABRY Z POLIGONU, CHOCIAŻ JUŻ PRZEKWITNĄ,
BĘDĄ W TOBIE ŻYĆ.
CHABRY Z POLIGONU, CAŁE ICH BUKIETY,
JAK NIEBIESKA MGŁA,
CHABRY Z POLIGONU,” NIEBIESKIE BERETY „,
A WŚRÓD NICH I JA.

niedziela, 22 lutego 2009

Kowalski: Marian

„Poszukać” – bo to w knajpie znajdować nie wypada.
Przegrywał ten kto pierwszy, zaliczył w kącie zgon.
Wygrywał kto ostatni ich do domu odprowadzał.
A później się wzruszało, gdy biegło się przez mgłę.
W pszenicy aż do pasa. Do słońca aż po rosie.
Śpiewało się „Hosannę” dla babci co na mszę.
Jak gliniarz dał alkomat, dłubało się nim w nosie.
Lecz nagle Marian ze schodów spadł.
I całkiem mu się pozmieniał świat.

Gdy Marian nagle ze schodów spadł,
w jedna noc przeżył pięć lat…
w jedna noc przeżył pięć lat…
Po lesie się wartburgiem jeździło aż się grzał.
Z pijanym w sztok słowikiem gadało po niemiecku.
Tańczyło się dżdżownicę, gdy Krawczyk Krzysiek grał.
Straszyło się nawzajem najbielszym z białych dzieckiem.
Im grubszy tort tym głębiej odcisnąć trzeba twarz.
Im zimniej tym cieplejsza jest na żwirowni woda,
a Marian dziś powiedział, że ma za duży staż.
Im ktoś jest bardziej trzeźwy tym trudniej ma na schodach.
Lecz nagle Marian ze schodów spadł.
I całkiem mu się pozmieniał świat.

Gdy Marian nagle ze schodów spadł,
w jedna noc przeżył pięć lat…
w jedna noc przeżył pięć lat…
Tak dużo się zmieniło. Tak łatwo zapomniało.
Tak trudno dziś wytrzeźwieć z niemocy i marazmu.
Słowiki głuchonieme, wartburgi zardzewiałe.
I żon się już nie szuka, bo same się znalazły.
A może to normalne, że się inaczej marzy?
Inaczej się przeżywa? I pije się „po pół”?
I żeby to zrozumieć potrzeba się zestarzeć,
lub rzucić się ze schodów najlepiej głową w dół!

Bo kiedy Marian ze schodów spadł.
To całkiem mu się pozmieniał świat.
Gdy Marian nagle ze schodów spadł,
w jedna noc przeżył pięć lat…
w jedna noc przeżył pięć lat…

czwartek, 19 lutego 2009

Życie

Wszyscy mają prawo mieć zły dzień, każdy może się złościć.Tylko mi nie wolno. Nic mi nie wolno. Wszelkie uwagi z mojej strony powinny być formułowane tylko na zasadzie pochwały. I nie ważne, że ktoś robi głupstwa. Nic nie można powiedzieć. Bo później okazuje się, że „doprowadzam do nerwicy”. I mało ważne, że czasami jestem wściekła, ale mówię spokojnie i staram się nie zadrażniać. Nie ważne, że tłumaczę i objaśniam ze stoickim spokojem, chociaż gotuje się we mnie złość. Tak. Z każdym trzeba się obchodzić, jak z chińską porcelaną. Tylko jakoś nikt z nich nie oszczędza mi swoich humorów. Bo dziewczyna rzuciła, bo chłopak zdradza, bo kolega plotkuje a koleżanka rogi przyprawia… To nie są wymarzone sytuacje – ale ja nie jestem im winna –dlaczego więc ja muszę cały czas brać pod uwagę czyjeś problemy? Moimi jakoś nikt się nie przejmuje. Zresztą – kto niby miałby to robić?  Bo niby jakie ja mogę mieć problemy? Mam jak u Pana Boga za piecem… Nie chciałabym narzekać, bo wiem, że mój los wcale nie jest taki ostatniej kategorii. Ale naprawdę – każdy ma swoje życie i niczyje nie jest pozbawione komplikacji. Nikt nie jest szczęśliwy albo nieszczęśliwy do końca. I fakt, że nie płaczę po kątach i nie chodzę ponura nie oznacza, że moje życie jest rajskim istnieniem. I, do ciężkiej cholery, może w końcu ktoś by czasami miał wzgląd na mnie nawet przy SWOICH (NIE MOICH!) humorach!!!

środa, 18 lutego 2009

Gang Marcela: Złamano już tyle serc…

Kawy łyk wina smak
Czegoś żal i kogoś brak
Chodzi ktoś po domu z kąta w kąt
Ale robi błąd

Złamano już tyle serc
Wspominać nawet żal
Tak wiele spadło łez
Lecz w nas jeszcze wciąż miłość trwa

Czeka ktoś długą noc
Wbija wzrok w kieliszka dno
Wierzy i nadzieje wróży z gwiazd
Ale traci czas

niedziela, 15 lutego 2009

Walentynki

 serce 

Kocham Ciebie bardzo
przez wszystkie dni w roku,
więc choć w walentynki
daj mi święty spokój… ;p

 
Oczywiście, że ja zawsze muszę odwrotnie… ;p

wtorek, 10 lutego 2009

Blenders: Poniedziałek

I na pewno ty też to czasem masz
I na pewno ty też to dobrze znasz


Za późno wstałeś a do tego poniedziałek
nie ma bułek ani mleka na śniadanie
pogoda taka sobie ale jakaś jest
myślisz sobie, że to może da się znieść
nagle stajesz przed lustrem
nie jesteś już bóstwem
gdy na nosie coś czerwonego tak, 

że aż świeci się, że aż świeci się
czekasz 2 godziny, minut kilkanaście
w urzędzie przed pokojem numer 317
otwierasz drzwi a potem słyszysz krzyk
baby nadętej od lat nie uśmiechniętej
nie wiele słów tu padnie bo wiesz już dokładnie, 

że trafiłeś źle, czasem zdarza się

Idziesz po ulicy zmęczony i wymięty
chciałbyś wypić jakąś kawę dla zachęty
miała być czarna dostałeś ze śmietanką
potem wpada mucha oczywiście z koleżanką
idziesz sobie kwaśną minę masz na twarzy
myślisz, że więcej przykrych rzeczy się nie zdarzy
czasem bywa tak
wracasz do domu oczy już zmęczone
w skrzynce leży mandat i odsetki naliczone
może to już wreszcie koniec
ale jeszcze myślisz o jutrze i przechodzą ciebie dreszcze
tyle spraw na liście, za oknem jest mgliście i ponuro tak
czasem bywa tak  


Dość marudzenia, wieczór przed tobą
spotkasz przyjaciół pewnie ci pomogą
często bywa tak
rzecz w tym, żeby nie zwariować
to co pomaga to są dobre słowa
które mają czar

Wydaje się, że już nic nie zaskoczy cię
może tak jest, ale jeśli postarasz się
tyle pięknych dni i tyle miłych chwil jeszcze spotka cię
ale wtedy tylko gdy nauczysz się
dostrzegać je!


Wszyscy kochamy poniedziałki… ;p

niedziela, 8 lutego 2009

Oddział Zamknięty: Pod włos

Tak, jakby jaśniej w głowie,
lecz ciągle czuję dreszcz.
Koszmary poszły sobie,
chociaż są może tu gdzieś.

W mózgu powietrzna trąba,
po tym jak schlałem się.
Zobacz, jak ten świat wygląda,
gdy na kacu budzisz się.

Obok leży jakaś pani,
ledwo ciepła, rusza się.
Jakież będzie jej zdziwienie,
kiedy obok ujrzy mnie.

Miałem chyba jakiś powód,
by tak nagle skusić cię;
chyba o czymś zapomniałem,
przecież bardzo spieszę się.

Czy zawsze musi taki finał spotkać mnie?
Czy zawsze muszę wylądować Bóg wie, gdzie?
Czy zawsze musi coś głupiego zdarzyć się?
Dzień jest nocą, za to noc jest dniem.

I kto mi teraz powie,
ile jeszcze długich lat
układać można sobie
cały ten paskudny świat;
i poznawać nowych ludzi,
zawsze mieć nadzieję,
że cudowny raj na ziemi

gdzieś tu przecież jest.

Że znajdę miejsca , w których zawsze chciałem być,
że spotkam ciebie i nie będę musiał pić.
Że można kochać, a nie we śnie tylko żyć;
wszystkie grzechy ze swej duszy zmyć.

I może wreszcie zrobię bilans wszystkich strat,
złamanych serc, a także innych ważnych dat.
Na pewno wiem, że chciałbym zacząć jeszcze raz.
Na tę chwilę nadszedł wreszcie czas.

czwartek, 5 lutego 2009

Ogórki Zdzisława: Bo do tańca trzeba walca


światła noszę ja w sobie.

Bez ciebie cztery jest pięć

orła cień gryzie mnie w nogę.

Dzisiaj niebo płacze deszczem

tyle słońca w całym city.

Chcę oglądać twoje uda

jutro będę niewyżyty.



Bo do tańca trzeba walca,

a do mambo trzeba Rambo,

do fokstrota trzeba kota,

a do jazzu trzeba gazu.



Kochać to nie znaczy zawsze

i nie znaczy też to samo.

Zwykle w ogóle nic nie znaczy,

ale potem jest tak samo.

Bo są ludzie i są serca

jak powiedział mi morderca.

Są też zgłoski i są słowa

jak powiedział mi niemowa.



Bo do tańca trzeba walca,

a do mambo trzeba Rambo,

do fokstrota trzeba kota,

a do jazzu trzeba gazu.



Nie ruszaj mnie bo powiem mamie,

ona ma siłę, pomyśl jak wielką.

Konika na biegunach

zabiła mi butelką.

Prawie wzięłaś mnie do nieba,

prawie w dotyk mnie zaklęłaś.

Wszystko może się wydarzyć

tylko więcej za mną nie łaź.



Zróbmy więc prywatkę

aż do białych myszek.

Cała jestem zakręcona,

aż dostałam skrętu kiszek.

Wszyscy razem w jednym rytmie

niech sąsiedzi walą w drzwi.

Jestem twoim ideałem,

moim jest Bruce Lee 


Ogórki Zdzisława: Bo do tańca trzeba walca
(13 Posterunek)