niedziela, 22 listopada 2009

Z życia wzięte… 4…

Cytat roku
 
„Właśnie spokojnie i z apetytem spożywałam obiad (bigosik), kiedy sobie uświadomiłam, że przecież podobno jestem nieszczęśliwie (nawet baaardzo nieszczęśliwie) zakochana, więc nie powinnam mieć apetytu.
Zdecydowałam się skończyć bigos, a do nieszczęśliwego zakochania wrócić zaraz po obiedzie.
Obiad skończony…
Wracam do stanu z brakiem apetytu…”

Blondynki bywają czasem rude…

Koleżanka moja (ruda!!!), mając na względzie nadchodzącą imprezę, udała się do odpowiedniego sklepu w celu nabycia jak najbardziej pożądanego w takiej sytuacji napoju.
Dotarła do sklepu. Zażyczyła sobie rzeczonego produktu kładąc wyraźnie nacisk na temperaturę płynu (chyba słowo „polarna” nie zostało użyte, ale na pewno było w domyśle).
Pani ekspedientka, w myśl powiedzenia – klient nasz pan – rujnując skomplikowany układ szyjka – dno wydobyła z czeluści lodówki zamawiany płyn. Jednakże w obawie o zdrowie klientki zaznaczyła, że napój jest na prawdę bardzo zimny. Wręcz na granicy zamarznięcia. I właśnie tutaj moja koleżanka popisała się wygłaszając wiekopomne zdanie:Nie szkodzi, to i tak na jutro…

Uboga krewna…

W pracy naszej panuje zwyczaj, że zakupioną nową rzecz prezentuje się na sobie wszystkim koleżankom bez względu na to, czy koleżanki chcą to oglądać, czy nie.
Jakiekolwiek odstępstwa od tej reguły stanowią powód do potępienia i wiecznej niełaski (trwającej coś około tygodnia) w szanownym gronie.Rzecz się dzieje w zimie.Jedna z koleżanek (M) nabyła nową sukienkę i wykazała się dobrym wychowaniem prezentując ją naszemu szanownemu gronu. Druga koleżanka (E) patrząc na siebie (sweter, długa spódnica, klapki i brak rajstop) wygłosiła zdanie:
- M! Jak pójdziemy razem, to będę wyglądać przy tobie jak uboga krewna!!!
Na co otrzymała natychmiastową odpowiedź- Może jednak chociaż kozaczki założysz!!

Czasami nadzieja umiera…

Czasami jest mi smutno.
Tak nie wiedzieć czemu, bo sytuacja się nie zmienia…
Po prostu czasem sobie uświadamiam cały bezsens… czasami nawet widzę cały ten bezsens…
Zastanawiam się, po co sobie wmawiam… po co wierzę w rzeczy, o których wiem, że nie istnieją. Dlaczego wystarczy tak niewiele, żebym znowu uwierzyła w te wszystkie głupstwa…
Wiadomo, nadzieja umiera ostatnia.
Ale wiara w coś, co prawdopodobnie nie istnieje to już chyba ciężka paranoja…
Nawet teraz napisałam „prawdopodobnie”… żeby nie użyć żadnych słów, które mogłyby nadzieję zakopać głęboko pod ziemią. Żeby móc nadal wierzyć, że może nie taki znowu z niej martwy element.
Stara metoda: zacznij myśleć blondynko!!!
Przestań wyciągać pochopne wnioski z nic nie znaczących wydarzeń.
Nie od jutra! Od tej chwili. Już. Natychmiast!!!
Tak zrobię.
Zaczynam.
Teraz.

środa, 4 listopada 2009

Grażyna Świtała: Kocha się za nic

Oto historia Kasi z Teksasu,
choć mąż trafiał się jej, że ho ho
wsiadła na bryczkę i bez hałasu
zwiała ze skrzypkiem ubogim, bo

Kocha się za nic, kocha się za nic
kocha się za nic, panowie
kocha się za owo tra la la la,
które ten ktoś w sobie ma.
Kocha się za nic, bez granic,
potem się bierze po głowie,
lecz przedtem jest owo tra la la la
gdy wiesz, że życie sens ma
Z nami nie będzie, chłopcze, inaczej,
wzdychasz, stoisz pod oknem i drżysz
ale, jak mam ci to wytłumaczyć,
że to na wiele nie zda się gdyż
 
Kocha się za nic, kocha się za nic
kocha się za nic, panowie
kocha się za owo tra la la la,
które ten ktoś w sobie ma.
Kocha się za nic, bez granic,
potem się bierze po głowie,
lecz przedtem jest owo tra la la la
gdy wiesz, że życie sens ma

niedziela, 1 listopada 2009

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie… Co to będzie, co to będzie?

Dziady były zwyczajem ludowy obchodzonym u Słowian i Bałtów wywodzącym się z przedchrześcijańskich obrzędów słowiańskich. Jego zasadniczym celem było nawiązanie kontaktu z duszami zmarłych i pozyskanie ich przychylności. Dziady obchodzono dwa razy w roku: wiosną i jesienią (kiedy przyroda budzi się do życia oraz wtedy, gdy umiera).
Wiosenne święto zmarłych obchodzone w okolicach 2 maja(wedle faz księżyca)
Jesienne dziady obchodzono w wigilię 1 listopada. Święto zwane było też Nocą Zaduszkową (było  niejakim przygotowaniem do jesiennego święta zmarłych, obchodzonego w okolicach 2 XI).

 

Obrzędy 

W najbardziej pierwotnej formie obrzędu duszę należało ugościć, (np. jajkami, miodem) aby zapewnić sobie ich przychylność i jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Wędrującym duszom oświetlano drogę do domu rozpalając ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich. Echem tego zwyczaju są współczesne znicze. Ogień mógł jednak również uniemożliwić wyjście na świat upiorom– duszom ludzi zmarłych nagłą śmiercią, samobójców itp (między innymi w tym celu rozpalano go na podejrzanej mogile). W niektórych regionach Polski, np. na Podhalu w miejscu czyjejś gwałtownej śmierci każdy przechodzący miał obowiązek rzucić gałązkę na stos, który następnie co roku palono.
W tym dniu wspierano jałmużną żebraków (początkowo ofiarowując im dary w naturze, później także pieniądze) aby wspominali dusze zmarłych. W tym dniu niektóre czynności były zakazane, np. wylewanie wody po myciu naczyń przez okno, by nie oblać zabłąkanej tam duszy i palenie w piecu, bowiem tą drogą dusze dostawały się niekiedy do domu.

W związku z ekspansją chrześcijaństwa lokalne, miejscowe zwyczaje tzw. pogańskiego pochodzenia, były sukcesywnie zakazywane. Ostatecznie jednak to, czego nie udało się wyprzeć nawet surowymi zakazami, było adaptowane lub zastępowane znanymi dziś formami – współczesnym odpowiednikiem dziadów są Zaduszki.
Szczątki dawnych świąt przetrwały nawet do początków ubiegłego wieku. Znane były dość powszechnie jeszcze w latach 30. specjalne rodzaje pieczywa, które rozdawano ubogim (zazwyczaj jako zapłatę za modlitwę w intencji zmarłych), a pierwotnie będące przeznaczone dla dusz.
Jednym z przykładów zachowania się i przenikania z chrześcijaństwem”Dziadów” jest obrzęd, jaki występował do początków XX wieku w rejonie Latowickim. Sprzyjało temu pewna izolacja od większych skupisk ludzkich oraz odległość od lokalnej parafii. Podobne sytuacje, gdy dawne obrzędy zachowały ciągłość mimo przyjęcia chrześcijaństwa (także przy częściowej zmianie charakteru obrzędowości) miały miejsce także w Puszczy Kozienickiej, Bojkowszczyźnie i Ukraińskim Polesiu.
Dziady w rejonie latowickim rozpoczynały się drugiego listopada uroczystą modlitwą (tzw.”dziadami”) w starej, niezamieszkanej chacie, a następnie odprawiano je w konkretnych, uznanych za magiczne miejscach,m.in. na miejscowym uroczysku gdzie wg lokalnej tradycji w dawnych wiekach znajdowało się miejsce cmentarne. W centralnym miejscu obrzędu palono ogień, na prowadzącego obrzęd wybierano starca i ubranego w białą szatę guślarza. Wywoływali oni kolejno dusze zmarłych i karmili odrobinami postnego jadła namaczanego mlekiem i miodem, jako że wierzono, że właśnie tego dnia zmarli wracają, by się pożywić oraz w to, że dusze trwają w zaświatach dopóki trwa pamięć o nich.Obowiązywała także zasada ciszy na obrzędzie oraz chusty okrywające twarze uczestników, spojrzenia mogły spowodować porwanie przez dusze w zaświaty. Obrzęd kończył się zawsze przed północą.

 

Współczesne obchody 

Do dnia dzisiejszego na terenach wschodniej Polski, Białorusi,Ukrainy i części Rosji kultywowane jest wynoszenie symbolicznego jadła,w symbolicznych dwójniakach, na groby zmarłych. Dziady kultywuje też większość współczesnych słowiańskich ruchów neopogańskich, zwykle pod nazwą Święta Przodków. W Krakowie co roku odbywa się tradycyjne Święto Rękawki (Rękawka), bezpośrednio związane z pradawnym zwyczajem wiosennego święta przodków.

Źródło: Wikipedia