niedziela, 28 lutego 2010

Strefa Mocnych Wiatrów: Czarny Anioł

Chcesz wiedzieć skąd w sercu mym jest tyle nienawiści
I czemu przed świtem koszmary budzą mnie
Dlaczego na grzbiecie głębokie mam blizny
I jestem nieufny jak zaszczuty pies? Posłuchaj więc
To było wczesną wiosną 15 lat temu
Mieszkałem nad rzeką, pod lasem stał dom
Me siostry i matka czekały na brzegu
Bom wrócić miał z ojcem z połowu na ląd
Kiedyś stanę oko w oko z wrogiem mym
Zemsta jest po latach słodka jak krew
Gdy przyjdzie czas, nie zadrży ręka mi
Śmierć za śmierć!
Gdy ojciec zobaczył słup dymu nad lasem
Przeżegnał się tylko i tak do mnie rzekł
„Pamiętaj mój synu cokolwiek się stanie
Ty dalej żyć musisz by pomścić mą śmierć”
I pobiegł z orężem wnet zniknął mi z oczu
Choć lat miałem 10 nie zdławił mnie strach
Zabrałem łuk i strzały, łódź skryłem w sitowiu
Pod dom się skradałem jak wąż pośród traw
Kiedyś stanę oko w oko…
Widziałem jak ojciec zginął walcząc dzielnie
Mych sióstr pohańbionych krzyk słyszę do dziś
Gdy jeden z oprawców zdarł z matki odzienie
Napiąłem cięciwę, nie chciałem już żyć
Lecz strzała chybiła, znaleźli mnie w trawie
I bili rzemieniem aż krwią spływał grzbiet
Kazali mi patrzeć jak gwałcą mą matkę
Omdlałem a nocą ocucił mnie deszcz
Kto mi powie jak ugasić wielki ból
Wznoszę ręce oczy pełne mam łez
Czarny anioł zmienił serce moje w lód
Śmierć za śmierć!

Teraz stoję oko w oko z wrogiem mym
Zemsta jest po latach słodka jak krew
Już nadszedł czas miecz w piersi bestii tkwi
Śmierć za śmierć!

niedziela, 21 lutego 2010

Strefa Mocnych Wiatrów: Pieśń skazańca

W kajdanach poprzez miasto
Strażnicy wiodą mnie
Kobiercem mym dziś szafot
A panną młodą śmierć
W żylastych dłoniach kata
Potężny topór lśni
Za chwilę jego ostrze
Wymierzy karę mi

Już widzę ją
Uśmiecha się
Blada jak szron
My Lady Death
I czuję jak
Jej zimny dech
Na wskroś jak miecz
Przeszywa mnie
My Lady Death

Za gwałty i grabieże
I mój korsacki fach
Żałuję niezbyt szczerze
Bom przygód tysiąc miał
Kompanów miałem dzielnych
A każdy był jak brat
Tam w Hilo razem ze mną
Dziś w kości będą grać

Już widzę ją…
Wtem z tłumu gapiów dobiegł
Kobiecy głośny szloch
„Mój Boże, taki młody
O Panie ocal go!”
Lecz na nic tu błagania
Zapłacić trzeba krwią
„Czyń kacie swą powinność”
Ostatnie słowa brzmią
Już widzę ją…

słowa: Darek „Grzywa” Wołosewicz
muzyka: Darek „Grzywa” Wołosewicz, Darek Adamczyk

środa, 17 lutego 2010

Będziemy bogate… :) 2

Dzisiejszy wpis jest kontynuacją Będziemy bogate…:) z 04.02.2010 r.
Wspominałam, że otwieramy z Asiątkiem interes, który będzie polegał na sprzedaży „Wody Mądrości ze Świątyni Rozumu”.  Fortuna wyraźnie nam sprzyja, ponieważ złoża powiększają się nam w zastraszającym tempie. W naszym pokoju powstało jeszcze kilka mokrych plam (każda z wyraźną tendencją wzrostową). Zaczyna nam brakować naczyń – z całej firmy pozbierałyśmy wiaderka, miseczki, flakony na kwiaty, śmietniki… ostatnio wyrwałyśmy nawet garnki z pokoju socjalnego. Reszcie pracowników delikatnie zasugerowałyśmy spożywanie jedynie posiłków smażonych (patelnia się, póki co, ostała), a w bliskiej przyszłości pomyśleć nad kateringiem.
Mało tego… rzeczona fortuna to nawet musi nas kochać. Znaczy mnie bardziej – Asiątko trochę mniej. Już wyjaśniam dlaczego. W walentynki otrzymałam od losu prezent w postaci złóż Wody Mądrości w domu!!! Teraz siedzę i słucham kropel wody, które rytmicznie uderzają w miseczki i wiaderka poustawiane w kuchni i w pokoju. Ten dar od losu spowodowany jest również uprzejmością zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej, który nie widział potrzeby usuwania z dachu mojego bloku śniegu. Z innych dachów też nie, więc podejrzewam dużą konkurencję w produkcji cudownej wody.
Następną działalność, której się podejmiemy, to będzie wróżenie przyrody. Pierwszą wróżbę zafunduję Wam gratis – teraz uwaga, będę wieszczyć!
Już niedługo będzie odwilż (rzadko spotykane zjawisko po zimie), wszystkie góry śniegu roztopią się (niesamowite następstwo – czyż nie?), a spływająca woda zaleje ulice, place i budynki (nieprawdopodobne!). Straż nie będzie nadążała z wypompowaniem wody z piwnic. Nastąpią podtopienia, a późną wiosną nastanie czas generalnych remontów, osuszania ścian i malowania.
Wróżbę dedykuję tym, którzy potrafią sprawić, by się nie spełniła. Zróbcie mi na złość… ;p

sobota, 6 lutego 2010

Budka Suflera: Ratujmy co się da

Za horyzontem wielka korona gór
Na karoserii różowieje kurz
Odsuwasz dach, w rękę łapiesz wiatr
Powiedz prawdę, ile lat mnie kochasz?
Droga ucieka, noga już ciężka jest
Opór decha i z oczu znika sen
Będzie nam najbliższych czasem brak
Spalone mosty to najlepszy w życiu start

Ratujmy co się da
Obróćmy jeszcze raz
Kalejdoskop
 

Wóz tnie powietrze, jak nóż weselny tort
W najbliższym mieście każę obudzić dzwon
Za marzenia słono płaci się
Lecz życie tak niepowtarzalne jest
Wyciągasz palce wtedy, gdy zmieniam bieg
Gdzieś zniknął pancerz, który krępował mnie
Wolność ma tak śmiesznie słony smak
Mnie też żal tamtych, zakręconych lat
Ratujmy co się da
Obróćmy jeszcze raz
Kalejdoskop
 

Pamiętam, jak do miasta raz zjechał na dzień wielki cyrk
Po przedstawieniu byłaś zła
Bo chciałem w świat z cyrkiem iść
Na karuzelę musiałem cię wziąć
By pęd osuszył ci łzy
Tunel miłości jak noc objął nas
Pocałowałaś mnie tam pierwszy raz
Obiecywałaś pół nieba mi dać
Wyjechał cyrk, a ty z nim zniknęłaś
Odrosła trawa, gdzie stał diabelski młyn
Po czterech latach wróciłaś, ale z kimś
Wnet zrozumiałem, że ja tylko tracę czas
I wyjechałem, by pokazać na co mnie stać
 

Co za historia, w powietrzu wisi kicz
W promieniach słońca blacha jak złota lśni
Każdy nit w silniku cały drży
Wszyscy pragną szczęśliwego końca
Twoja sukienka przed czasem zdradza mi
To, co mnie czeka być może jeszcze dziś
Przez dziesięć lat wyśniłem dzień po dniu
Wielką ucieczkę, najdłuższą drogę do twych…
Za horyzontem niepewność czeka nas
Gnamy jak pocisk prosto w objęcia dnia
Odsuwasz dach i w rękę łapiesz wiatr
Powiedz mi prawdę, ile lat mnie kochasz!

piątek, 5 lutego 2010

Będziemy bogate… :)

Pięknie, po prostu pięknie…
Najpierw zima zmroziła wszystko dokumentnie, teraz lekka odwilż. Niby wszystko normalnie, ale nie wytrzymał tego dach naszej firmy. W naszym pokoju jest wielka, mokra plama na pół sufitu, z której w regularnych odstępach czasu spadają krople wody niewątpliwe dokładnie przefiltrowane. Dobro spadające ze stropu zbiera się w kilku naczyniach malowniczo rozstawionych na pościelonych pod plamą workach na śmieci. Widok rzadko spotykany jak na placówkę kulturalno-oświatową. Na meble też musiałyśmy znaleźć nowe miejsce – w starych uległyby permanentnemu prysznicowi. Aktualnie wystrój wnętrza jest bardzo oryginalny… żeby nie powiedzieć nowatorski…
W drugim pokoju, dla odmiany, zalana jest ściana. Próbowaliśmy nawet zinterpretować kształt – takie wróżenie jak na andrzejki – ale nic nam z tego nie wyszło. Plama jest plama – tylko i wyłącznie.
Obie plamy wykazują tendencje wzrostowe. Ta w naszym pokoju trochę mniejszą, bo jest stale obserwowana, natomiast ta w drugim pokoju wyraźnie nie posiada odrobiny przyzwoitości.
Ze strony koleżanek z pracy doczekałyśmy się współczucia. Nie potrzebnie. Już mamy plan aby zebraną w licznych naczyniach wodę sprzedawać jako „Wodę Mądrości ze Świątyni Rozumu”.
Jeśli odwilż się przedłuży to już tej wiosny będziemy bogate :)
Tak, tak Asiątko… otwieramy interes… ;p