piątek, 4 lutego 2011

Luty luty 2011 ;p

Przyszedł luty i jest strasznie zimo…
W naszej firmie jest zimno.
I tekst: „Jest zima, to musi być zimno” w ogóle nie przemawia do mnie. Nie wiem, jakim cudem przemówił do „pani kierowniczki” z „Misia” Barei… bo w końcu teraz też jest zima, a ja nadal się nie zgadzam na taką temperaturę!
W związku z tą upiorną temperaturą (na minus… w lecie jest upiorna na plus) poczyniłam pewne obserwacje. Otóż siedząc osiem godzin w pracy, w pokoju gdzie jest – no dobra, napiszę to jeszcze raz – zimno – ja nie marznę. Większość załogi (;p) uskarża się (i słusznie), a ja nie marznę…
I wszystko by było fajnie, gdy nie fakt, że kiedy wrócę już do domu (gdzie jest cieplutko – chwała MPGK) to mi zaczyna być zimno. Muszę natychmiast zakładać na siebie dodatkowe warstwy ubrań żeby się ogrzać.

Idę spać.