6 sierpnia minęła kolejna rocznica ślubu mojej koleżanki i
jej męża. Koleżanka przygotowała się do obchodzenia tej ważnej rocznicy
kupując ukochanemu mężowi jego ulubione perfumy. Rano, w dzień święta,
zorientowała się, że mąż chyba nie pamięta… Perfidnie zaplanowała, że
wobec tego, prezent wręczy mu późnym wieczorem, kiedy wszystkie sklepy
będą już zamknięte, żeby mu się nie udało już uratować twarzy nabyciem
„na szybkiego” jakiegoś prezentu (moim zdaniem zostały jeszcze stacje
benzynowe – mógł jej sprezentować płyn do spryskiwaczy lub coś równie
romantycznego), więc zrobi mu karczemną awanturę połączoną ze
zdecydowanym objaśnianiem co go czeka, w jakiej kolejności, a czego nie
zazna przez jakiś czas… (w myśl zasady, że mąż, który raz zapomniał o
rocznicy, już nigdy więcej nie zapomni).
Odczekała więc czas niezbędny do zamknięcia wszystkich sklepów, następnie wyciągnęła z otchłani szafy ukryty prezent i wręczając go mężowi wysyczała:
- Wszystkiego najlepszego, kochany mężu, z okazji rocznicy!
Na co jej mąż (wielbiciel historii…):
- Jakiej rocznicy? Zrzucenia bomby na Hiroszimę?
No i ją spacyfikował…
Odczekała więc czas niezbędny do zamknięcia wszystkich sklepów, następnie wyciągnęła z otchłani szafy ukryty prezent i wręczając go mężowi wysyczała:
- Wszystkiego najlepszego, kochany mężu, z okazji rocznicy!
Na co jej mąż (wielbiciel historii…):
- Jakiej rocznicy? Zrzucenia bomby na Hiroszimę?
No i ją spacyfikował…