wtorek, 11 sierpnia 2015

Sierpień 2015

No i urlop. Minął tydzień (że się tak wyrażę) słodkiego lenistwa. Gdyby nie fakt, że mi specjalnie na takiej ilości lenistwa nie zależy…
Za to gorsza rzecz (od słodkiego lenistwa – a jakże) jest ten okropny upał. Nie znoszę upałów. Kiedyś przysięgłam sobie nie narzekać na pogodę, bez względu na wszystko – aż do momentu burzy. No po ostatnim okropnym tygodniu waham się, czy aby nie zwolnić się z tej przysięgi.  Właściwie, to już chyba „po ptokach”, bo przecież marudzę…
Słońce praży nieprzytomnie, jakby uznało, że nic poza ciepłem się nie liczy. Po ulicy snują się ludzie z obłędem w oczach – prawie przeskakując od cienia do cienia. A mi absolutnie nic się nie chce. Nie miałam co prawda jakichś mocno ambitnych planów na urlop, ale też nie było moim marzeniem siedzenie w zaciemnionym wszelkimi sposobami pokoju. Jestem bliska przeniesienia się na stałe do wanny, gdzie mogłabym spędzić pozostałe dni sierpnia (bo podobno ta temperatura utrzyma się do końca miesiąca). Cały urlop w wannie… Jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało – jest mocno kuszący.