czwartek, 9 września 2010

Instrukcja obsługi serca

Najpierw musisz je upolować. Podejść ostrożnie, żeby nie wystraszyć i bardzo powoli zarzucić żyłkę. Serce nie dostrzeże tego, że właśnie zostało zniewolone.
Później trzeba głaskać serce – ciepłymi słowami, czułymi gestami, uśmiechami… Wszystko to po to, by pewnego dnia obudziło się splątane żyłką do tego stopnia, że ewentualne szarpanie się sprawiłoby nieznośny ból. Ale przecież świeżo upolowane serce nie szarpie się. Trwa w rozkosznej niewoli pozwalając żyłce zaciskać się coraz bardziej.
Jeśli upolowane zostało do hodowli – z upływem czasu żyłka wrasta bezboleśnie w serce i zostaje tam na zawsze.
Jeśli to tylko zabawa – serce zostaje wyciągnięte na światło dzienne. Prześwietlone. Wyśmiane.
Wtedy trzeba wziąć ostry nóż i lekko naciąć powierzchnię serca – ta pierwsza rana boli najbardziej. Wydaje się być wręcz śmiertelną – choć to właściwie lekkie zadraśnięcie. Następnie trzeba przeprowadzić cięcie dalej, aż do momentu, w którym dalsze działanie mogłoby spowodować przecięcie istotnych węzłów w żyłkach. Wtedy boli – ale z każdym dniem serce przyzwyczaja się do nasilającego się rozpaczliwego kłucia. I wtedy trzeba zostawić je na chwilę do regeneracji. Przykleić może malutki plasterek dobrego słowa – żeby dać jakąś nadzieję – drobną, jak najdrobniejszą, jak najmniej dopowiedzianą, w zasadzie sugerowaną jedynie. A później wrócić z nożem i pociągnąć cięcie dalej – wyciąć pierwszy prostokąt powierzchni serca, a następnie szybkim ruchem oderwać go od reszty narządu. Zorientować się, czy przeżyło – jeśli tak – kontynuować zabawę, aż do momentu, kiedy bezbronne i pozbawione jakiejkolwiek nadziei na poprawę swojego losu podda się i pozwoli sobie wbić aż po rękojeść nóż ostrych słów, albo też od razu pociąć je na drobne kawałeczki i wyrzucić – bo po co komu takie serce…
Tacy właśnie jesteśmy… Każdy z nas…
I tylko czasem odzywa się w nas, ludziach, człowieczeństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz