sobota, 23 sierpnia 2008

Dzieje się, dzieje… anegdoty :)

Z dedykacją dla Asiątka :) ))
***
Mama do mnie:
- Edytka weź sobie śliwki
- A gdzie są?
- W szufladzie. (????)
Zajrzałam do szuflady. Były śliwki – dwie (słownie d w i e )!
- A gdzieś się tak obłowiła? – zapytałam porażona ilością owoców. – Aż dwie są!
- Były cztery!

***
Siedziałyśmy z Jolą w barze. Podszedł do nas nowy kolega. Wyraźnie nie zamierzał się nas pytać o pozwolenie na towarzyszenie nam. Za to zachęcił swojego kolegę, żeby też usiadł z nami. Zachęta brzmiała:
- Ej, chodź tu! Są dziewczyny. Jedna blondynka a druga fajna…

***
Inny dzień. Bar ten sam. Siedziałyśmy z Jolą (soczki piła, żeby nie było!) i z Czarkiem. Dosiadł się do nas nowy kolega. Właśnie wyszedł z więzienia i żądny był towarzystwa. Bardzo otwarty chłopak bo tłumaczył nam jak to było „na wakacjach”. I opowiadał o ostatnich dokonaniach w dziedzinie „biznesu”… czego niestety nie pamiętam, bo ja soczków nie piłam…
W pewnym momencie uznaliśmy, że czas zmienić lokal. Powiedzieliśmy więc, że wychodzimy.
- A gdzie idziecie? – zapytał nowy kolega
- Na kwadrat – odpowiedział Czarek
- Nie gadaj! Na włam idziecie??? – zapytał z wyraźnym zachwytem nowy kolega
I tu mogłabym zakończyć, gdyby nie fakt, że:
posądzenie nas o jakąś przestępczą działalność jest samo w sobie przekomicze, to na dokładkę grupa bandycka prezentowała się następująco  :
Jola z widoczną ciążą,
ja kulejąca – zakwasy po pielgrzymce
i Czarek – jedyny dysponowany:)
***
Opowiadał mi Piotrek jak to pomagał swojemu ojcu naprawiać dmuchawę.
Urządzenie znajdowało się wysoko.
Ojciec Piotrka miał trzymać dmuchawę (czego nie robił ;p ), a Piotrek coś tam w niej kręcił.
No i co…
No i spadła mu na głowę, a najlepsze, że ojciec zamiast się przejąć biednym, pokrzywdzonym synkiem…
To powiedział do niego… z wyraźnym oburzeniem:
- No co ty wyprawiasz??!!

***
Podczas którychś odwiedzin u Joli i Czarka.
Oczywiście, że całą noc trwała integracja po polsku. Co związane jest z tym, że rano( ta… rano!) wyraźnie dawało się we znaki pragnienie:)
Wysłałam wobec tego takiego jednego co by nabył dla mnie ORANŻADĘ, albo jakiś NAPÓJ GAZOWANY – jeśli się da to nie pomarańczowy.
Poszedł.
Przeniósł – WODĘ MINERALNĄ CYTRYNOWĄ NIEGAZOWANĄ !!!

***
Resortowe święto nasze. Część nieoficjalna, integracyjna.
Siedziałyśmy we trzy. Ja, Dorotka i Asiątko.
- Bolą mnie plecy – powiedziała Dorotka
- Już cię dawno bolą – powiedziałam ja
- Idź do lekarza – powiedziała Asia
- Ta, dobre rady nic nie kosztują! – To Dorotka
- Oj, czasami kosztują – ja
- Nawet nie chce mi się iść po torebkę – Dorotka (torebka potrzebna była celem zapłacenia Asi za dobra rady :) )
Tylko, że w tym momencie Asia miała wahnięcie uwagi. Usłyszała tylko, że potrzebna jest torebka.
- To ja pójdę – zaproponowała Asia.
My obie w śmiech.
- Ale ja na prawdę pójdę. Mam iść??
Więcej nam nie trzeba było :) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz