piątek, 28 listopada 2008

Zmęczona, zrezygnowana i nieszczęśliwa…

Właśnie tak się czuję…
Zmęczona – dniem, pracą, życiem…
Zrezygnowana – bo obawiam się, że już zawsze będę żyła tak jak żyję… I nic się na lepsze nie zmieni (bo do tego, że na gorsze może się zmienić to nie mam żadnych wątpliwości…)
A nieszczęśliwa… Nieszczęśliwa z tych właśnie powodów… I jeszcze z kilku innych, o których nawet pisać mi się nie chce…
Z ludźmi też nie mam ochoty rozmawiać…
Wiem co można mi zarzucić – że narzekam, chociaż nie powinnam. Bo wielu ludziom moje życie może się wydawać godnym zazdrości…
Ale w zasadzie nie ma czego… Może czasami lepiej współczuć…

Bary… Kiedyś koleżanka powiedziała mi, że też by tak chciała…
Powiedziałam jej wtedy, że nie ma czego zazdrościć. Bo ludzie mający poukładane życie nie siedzą w barach. Oni tam bywają bardzo rzadko.
A my – notoryczni bywalcy – udowadniamy tylko sobie, że nasze życie nie jest puste. Kłamstwo!!! Nasze życie jest właśnie takie jak każda noc w barze, jak każdy łyk alkoholu. Zabawa, szaleństwo, flirty… A później ból głowy, który nam przypomina jakimi jesteśmy głupcami szukając zapomnienia półśrodkami…

Przejdzie mi… To taka chwilowa depresja…
Ogólnie powinnam być wdzięczna losowi… I może będę… Ale od jutra…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz