środa, 11 marca 2009

Życie jak grecka tragedia – nie przewiduje pozytywnych rozwiązań…

Najgorzej kiedy ma się zmartwienie, o którym nie można z nikim rozmawiać. Kiedy pewnego dnia okazuje się, że mozolnie stawiane zamki stoją na zwykłym lodzie… a ten lód zaczyna pękać. Rysują się głębokie szczeliny… A najgorsze w tym jest to, że żeby przeżyć to trzeba zacząć samemu niszczyć fundamenty…
Chciałabym, żeby to chodziło o wielkie (małe nawet) niespełnione miłości. Wtedy ból byłby moja osobistą sprawą. Ale kiedy chodzi o sprawy, kiedy ratując siebie można wyrządzić krzywdę komuś innemu, komuś kogo darzy się sympatią i kto jest cudownym wspaniałym, człowiekiem… Za nic nie chciałabym tego robić…
Gwiazdeczko moja… czasami potrafisz się uśmiechnąć i odmienić koleje losu. Czasami spełniasz moje prośby… 
Nie wiem, czy nie jest za późno.
Iskierko marzeń…
Losie, który mnie przekląłeś, bo Cię kiedyś sprowokowałam, czy nie widzisz jak wiele się we mnie zmieniło? Czy nadal musisz mnie karać za te trzy słowa wypowiedziane, nieopatrznie, dawno temu…
Dlaczego moi przyjaciele muszą się martwić wtedy, kiedy martwić się powinni inni?
Życie jak grecka tragedia – nie przewiduje pozytywnych rozwiązań…
Czasami myślę, że jednak trzeba powiedzieć co nam przeszkadza… Odważyć się…
To proste? Nie – to nie jest proste.
To zależy jakie się ma miejsce w szeregu…
Czasami nawet lider nie może się odezwać… A cóż mają powiedzieć szeregi stojące za liderem?
Wybacz mi marzycielko, ale straciłam złudzenia.
Wybacz dziewczynko, dla której wszystko było czarne albo białe, ale nic takie nie jest.
Wybacz wierna – bo zdradziłam ideały.
Nie rozumiesz tego…
Jest mi bardzo ciężko i nikt mi nie pomoże. Nikomu nie mogę powiedzieć.
Gdyby można było los odmienić…
Nie pytaj o nic…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz