niedziela, 22 listopada 2009

Czasami nadzieja umiera…

Czasami jest mi smutno.
Tak nie wiedzieć czemu, bo sytuacja się nie zmienia…
Po prostu czasem sobie uświadamiam cały bezsens… czasami nawet widzę cały ten bezsens…
Zastanawiam się, po co sobie wmawiam… po co wierzę w rzeczy, o których wiem, że nie istnieją. Dlaczego wystarczy tak niewiele, żebym znowu uwierzyła w te wszystkie głupstwa…
Wiadomo, nadzieja umiera ostatnia.
Ale wiara w coś, co prawdopodobnie nie istnieje to już chyba ciężka paranoja…
Nawet teraz napisałam „prawdopodobnie”… żeby nie użyć żadnych słów, które mogłyby nadzieję zakopać głęboko pod ziemią. Żeby móc nadal wierzyć, że może nie taki znowu z niej martwy element.
Stara metoda: zacznij myśleć blondynko!!!
Przestań wyciągać pochopne wnioski z nic nie znaczących wydarzeń.
Nie od jutra! Od tej chwili. Już. Natychmiast!!!
Tak zrobię.
Zaczynam.
Teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz