piątek, 10 grudnia 2010

Doroczne marudzenie (Sylwester nadchodzi)

Grudzień…
Mamy grudzień…
Jak co roku pojawia się problem Sylwestra…
Ostatnie dwa Sylwestry były szampańskie do tego stopnia, że siedzenie przed komputerem z filiżanką kawy wydaje mi się bardzo kuszącą perspektywą…
Ale z drugiej strony, kiedy sobie myślę, że cała reszta świata upija się z radości (?!), to mnie ciężki szlag trafia…
Tak, tak…
W każdym razie od razu mówię, że marudzę tak sobie. I prawdę mówiąc mam głęboko w poważaniu, czy gdzieś pójdę. W końcu świętowanie faktu, że jesteśmy o rok starsi jest samo w sobie dziwne. Co nie znaczy, że jestem temu przeciwna.
No tak… Jakby ktoś miał wątpliwości co do mojej płci, właśnie by się ich pozbył… ;p

A tak poza tym to, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, panuje zima. Śnieg po pas, zaspy powyżej człowieka, kierowcy odkopują na parkingu samochody – i tu już loteria – czy swoje, czy sąsiadów. Niedawno przeczytałam gdzieś radę dla właścicieli aut, żeby odśnieżanie samochodu rozpoczęli od oczyszczenia tablicy rejestracyjnej…
Coś w tym jest…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz