niedziela, 19 grudnia 2010

Marian Hemar: Maryla

Głos ma Maryla – tyle razy opiewana przez naszego wieszcza Adama.
Maryla – a nie Jaśnie Wielmożna Pani Puttkamerowa.

Zakochany był nieprzytomnie,
Do Tuchanowicz przyjeżdżał do mnie.
Kudłaty był, jak litewski łoś.
Ale już wtedy w oczach miał coś.
A nie wyglądał jak z bajki królewicz,
Który pannom po nocach się śni –
Nazywał się Adam Mickiewicz
I swoje wiersze deklamował mi:
„Świteziankę” i „Powrót taty”,
Bardzo ładne poematy.
I napisał mi do sztambucha:
„Słuchaj, dzieweczko – ona nie słucha”…
Lecz gdy o rękę poprosił mnie,
Usłyszał: „Nie, co to, to nie!”
Wtedy w altance dostał rekuzę
Pożegnał mnie, przywitał muzę.
To jedno „nie!”. To moje „nie!”.
To jedno „nie!”, moje „nie!”, w tym momencie.
To ciche „nie”, to krótkie „nie!”.
Zbudziło geniusz, co drzemał w talencie.
Cóż to się stało że w tej jednej chwili?
Jakiś Adam dla jakiejś Maryli –
Dlatego, że ją kto inny dopieszcza,
Literatura zyskała wieszcza.
Literatura, literatura
To nie jest tylko zasługa pióra:
Trzeba dziewicy, która wie,
Kiedy poecie szepnąć – „nie”!
Kiedy o tym tak myślę dzisiaj
To tylko ja i Śniadecka Ludwisia,
Myśmy sprawiły to we dwie,
Chociaż jej łatwiej to przyszło niż mnie…
Lecz ona także wybrnęła z zasadzki,
Kiedy poecie przyszło sprawić ból:
Jej dziełem jest Juliusz Słowacki,
A bez niej byłby maminsynek Jul.
Tego już dzisiaj ukryć się nie da:
Moje „Dziady”, jej „Lilla Weneda”,
Mój „Pan Tadeusz”, jej „Król-Duch”,
To wszystko wyszło od nas dwóch.
Zygmuś Krasiński – oj, przykry dreszcz –
Też duży talent, a słabszy wieszcz.
Lecz to, niestety, nie jego wina,
Przysięgłabym – to ta Delfina –
Od rana „tak”, w południe „tak”,
Wieczorem „tak” bez szczególnych perswazji.
W ojczyźnie „tak”, na emigracji „tak” –
I człowiek nie miał do bólu okazji.
Sam przyznał, że przez Delfiny czary
Bóg mu odmówił tej anielskiej miary.
Szczęściem dla niego świat go umieszcza
Wprost dla symetrii też jako wieszcza.
Literatura, literatura
To nie jest tylko zasługa pióra:
Trzeba dziewicy, która wie,
Kiedy poecie szepnąć : „nie”!
Toteż ilekroć znów jest posucha
Na nowe „Dziady” czy też „Króla-Ducha”,
Kiedy naród to odczuwa tak,
Że tej wielkiej poezji mu brak,
Kiedy do nowej tęskni Dejaniry
Zrozpaczony czytelnik czy widz,
A oprócz rzekomej satyry
Nie czyta nic i nie ogląda nic –
Może talenta są tu niewinne,
Może przyczyny są całkiem inne?
Może poeci, wielu ich rzędem
Za mało cierpią pod pewnym względem
Ach jakże wielka jest, bez dwóch zdań,
Odpowiedzialność polskich pań…
Może… Nie, nie… to za okropne…
Może dziewice są zbyt pochopne…
Ach, mówcie „nie”, szeptajcie „nie”
Bąknijcie „nie”, chociaż w pierwszej chwili szkoda
To wasze „nie”, kto wie, kto wie…
Pojutrze stworzy Konrada Wallenroda
Niechaj pamięta dziewicza skromność,
Na waszą cnotę liczy potomność…
Niechaj za cenę jednego dreszcza
Literatura nie traci wieszcza.

Literatura tak się upiera:
Idź, panno, za mąż za Puttkamera,
A gdy poeta u stóp łka,
Szepnij mu: „Nigdy”! – Tak jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz