Znalazłam ten wiersz. Uprzedzam, że grafomania pierwsza klasa.
Pisałyśmy go, jak miałyśmy po 17 lat. Głupie byłyśmy, że szkoda gadać…
RANDKA NA PLAŻY
Szłam nocą brzegiem jeziora
szłam zaprzysięgnięta złym mocom
postacie topielców wynurzały się z bagna
powstałego po ostatniej burzy
dążyły one na ostatni wiec
przy bladej pełni księżyca.
Opętana szaleństwem potwornej chwili
wyciągnęłam nóż i wbiłam go w ciało
pierwszego człowieka, który stanął przy mnie
i wtedy, w poświacie księżyca,
ujrzałam twarz trupa
i poczułam na sobie jego usta,
których podniecający dotyk
przypominał mi smak krwi i ropy
płynącej ze starej niezagojonej rany.
Wyrwałam się z jego objęć,odwróciłam się
i ujrzałam piękną postać Inkubusa
przywołującego mnie do siebie.
Dzieliła nas tylko para kochanków
spacerujących po plaży.
Wzrastające pożądanie kazało złożyć mi z nich ofiarę
więc z krzykiem “Devil, Devil
niech żyje Szatan”
podarowałam ich swemu panu
nożem rozszarpując ich wnętrzności.
Potworny krzyk rozdarł ciemności
a na twarzy mego władcy pojawił się demoniczny grymas.
Podszedł do mnie z oczu błyskiem
i zakłapał do mnie pyskiem
i wtedy poczułam, że coś ze mnie ucieka
była to moja ektoplazma.
Przeżywając antyewolucję skurczyłam się
a to, co po mnie zostało
to małe, drapieżne zwierzątko
które ledwo pióro utrzymało
kiedy to pisało.
hahahahah
hahahahahha
Hahahhaha
Hahahhahaha
Ale jazda…. Można umrzeć ze śmiechu… hahahaha
Aha. Karla. Autobus będzie i wiśnie będą, tylko muszę przepisać jak znajdę czas i zasłużę na dostęp do komputera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz