niedziela, 29 lipca 2007

Dorwałam się do komputera…

Do tej pory zajęty był…
Znalazłam ten wiersz. Uprzedzam, że grafomania pierwsza klasa.
Pisałyśmy go, jak miałyśmy po 17 lat. Głupie byłyśmy, że szkoda gadać…



RANDKA NA PLAŻY

Szłam nocą brzegiem jeziora

szłam zaprzysięgnięta złym mocom

postacie topielców wynurzały się z bagna

powstałego po ostatniej burzy

dążyły one na ostatni wiec

przy bladej pełni księżyca.

Opętana szaleństwem potwornej chwili

wyciągnęłam nóż i wbiłam go w ciało

pierwszego człowieka, który stanął przy mnie

i wtedy, w poświacie księżyca,

ujrzałam twarz trupa

i poczułam na sobie jego usta,

których podniecający dotyk

przypominał mi smak krwi i ropy

płynącej ze starej niezagojonej rany.

Wyrwałam się z jego objęć,odwróciłam się

i ujrzałam piękną postać Inkubusa

przywołującego mnie do siebie.

Dzieliła nas tylko para kochanków

spacerujących po plaży.

Wzrastające pożądanie kazało złożyć mi z nich ofiarę

więc z krzykiem “Devil, Devil

niech żyje Szatan”

podarowałam ich swemu panu

nożem rozszarpując ich wnętrzności.

Potworny krzyk rozdarł ciemności

a na twarzy mego władcy pojawił się demoniczny grymas.

Podszedł do mnie z oczu błyskiem

i zakłapał do mnie pyskiem

i wtedy poczułam, że coś ze mnie ucieka

była to moja ektoplazma.

Przeżywając antyewolucję skurczyłam się

a to, co po mnie zostało

to małe, drapieżne zwierzątko

które ledwo pióro utrzymało

kiedy to pisało.

hahahahah

hahahahahha
Hahahhaha
Hahahhahaha


Ale jazda…. Można umrzeć ze śmiechu… hahahaha

Aha. Karla. Autobus będzie i wiśnie będą, tylko muszę przepisać jak znajdę czas i zasłużę na dostęp do komputera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz