Całe życie próbowałam napisać książkę, ale chyba to mi jednak nie jest dane.
Wersje rękopiśmienne przepadły mi w
trakcie remontów w mieszkaniu. Podejrzewam, że sama owe dzieła
wyrzuciłam wkładając do niewłaściwej reklamówki. Przy okazji przepadły
mi trzy zeszyty z piosenkami (mój troskliwie hodowany fioł) oraz obrazek
na ścianę.
Nie mogę sobie darować roztrzepania własnego.
Natomiast próby uwiecznienia mojego
talentu poprzez zamieszczanie utworów w komputerze skutecznie
powstrzymuje K. (nie podaję jego pełnego imienia, bo nie wiem, czy on
się chce koniecznie walać w internecie) notorycznie kasując mi – jeśli
nie tekst – to program, w którym tekst został napisany.
Zapewne robi to w trosce o przyszłe pokolenia, które musiałyby może kiedyś być narażone na kontakt z moją twórczością.
To o prozie.
Wiersze natomiast przetrwały. W
każdej wersji. Może dlatego,że do tej pory nie znajdowały się w moim
komputerze. Nie znajdowały się też w domu. Uniknęły więc zarówno moich
„porządków” jak i aktywności K.
Straciłam wenę twórczą.
Albo podniósł mi się poziom krytyki,
bo uważam to wszystko za totalną grafomanię oraz nieszkodliwego fioła
(dopóki nie zmuszamy innych do zapoznawania się z dziełami i nie
wymagamy okrzyków zachwytu nad naszą twórczością).
Gorzej jeśli stworzymy coś, co nam
się wydaje epokowym dziełem spychającym dotychczasowe osiągnięcia
literatury w niebyt. Podkreślam słowa „wydaje się nam”…
Czytałam taką książkę…
Był to zbiór wierszy. O Polesiu.
Nie podam nazwiska autora na forum, bo mnie jeszcze zaskarży.
Do twej pory się zastanawiam jakim cudem została wydana ta książka… kosztem własnym chyba…
Bo jeśli nie…
To straciłam wiarę w to, ze ktoś te dzieła przed drukiem czyta…
;-p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz