sobota, 20 października 2007

Prawko i nie tylko…

Zgodnie z zapowiedzią poprzednią sobotę spędziłam w Maryśce. Tamtego nie było (i dobrze!) za to był Piotrek (też dobrze!).
Gorzej, że ktoś mi portfel podprowadził.
Od razu uprzedzam pytanie – nie sponiewierałam się do tego stopnia, żeby osobiście ten portfel zgubić.
Pieniędzy tam miałam jakieś 7 zł, więc strata niewielka. Ale miałam wszystkie karty!!!
Znowu uprzedzę pytanie – żadnego PIN-u nie miałam – wszystkie znam na pamięć.
I do kolekcji prawko tam miałam!!!
I to mnie zmartwiło najbardziej.
Karty zastrzegłam – dostanę nowe.
Prawko niby też nowe dostanę – ale 70 zł. mnie ta przyjemność kosztowała!!!
A na dokładkę, wiedziona moim wieloletnim doświadczeniem, które każe mi wierzyć, że zaginione prawko niewątpliwie zostanie wykorzystane w niecnych celach, poszłam się spowiadać na komendę.
Poszłam tam dopiero we wtorek po drodze układając sobie dyplomatyczną wersję okoliczności zaprzepaszczenia dokumentu. Oraz wymyślając powody dla których zjawiam się dopiero w trzy dni po stracie…
Już widziałam jak mnie tam umoralniają, od blondynek wyzywają i wytykając mi moją nieodpowiedzialność, wznoszą oczy pod niebiosa…
A oni nie chcieli ze mną rozmawiać!!!
Prawie mnie z tej komendy wywalili (chociaż długo się broniłam).
A to wszystko dlatego, że nie zgłosiłam kradzieży, tylko zagubienie. A przecież ja nie jestem na 100% pewna, że mi zajumali ten glejt na prowadzenie, może faktycznie zgubiłam???
Po interesującej rozmowie z policjantem w cywilu (rozmowa polegała na tym, że on mówił swoje, a ja swoje i oboje udawaliśmy, że nie rozumiemy co mówi ta druga strona) zostałam  uszczęśliwiona kontaktem z policjantem dyżurnym, który był starszy stażem od tego w cywilu. Doświadczenie posiadał też niewątpliwie większe, bo pozbył się mnie bardzo szybko, wcale nie wzruszając się wizją moich dokumentów użytych w celach nielegalnych, niemoralnych i niezgodnych z prawem. Wyszłam z tej komendy ciężko obrażona…
I poszłam do Wydziału Komunikacji wyrabiać sobie nowe prawko… 70 zł. poszło…. nie powiem gdzie, bo się wyrażać  nie będę!!!
To tyle o reperkusjach weekendowych. Jeśli to nie będzie koniec, to dopiszę resztę…
Aktualnie jestem przeziębiona. Dlatego siedzę w domu i prycham na wszystko. Do pracy chodzę – bo cóż mi… nie w takim stanie się chodziło…
W pracy dzisiaj było spotkanie z Martą Fox. Pisarką. Jest wspaniała. Świetna kobieta z ogromnym poczuciem humoru. Oczywiście, że mam książkę („Święta Rito od Rzeczy Niemożliwych”) z autografem :p
Idę się kurować do łóżka…
Aktualnie sypiam z pilotem…
…od telewizora!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz