środa, 15 sierpnia 2007

…Księżyc ziewa i za chwilę zaśnie…


Znajduję sobie takie dziwne pory na pisanie. Siedzę cały dzień przed komputerem, ale jakoś nie znajduję natchnienia. Dopiero wieczorem odzywa się we mnie wena i ona mówi: Pisz, bez względu na to, czy to, co piszesz posiada jakiś sens lub logikę…

Dzisiaj byłam u Dorotki. Z odwiedzinami u jej synka – Mateuszka. Opowiedziała mi ze szczegółami poród oraz rekonwalescencję po. Nie wiem dlaczego wszystkie znajome położnice (tak to się nazywa?) biorą sobie za punkt honoru uraczyć mnie tego typu informacjami. Ja wcale nie jestem ciekawa… Spokojnie obeszłabym się bez tej wiedzy… Słowo harcerza!!!

Aleeee nieee, aleee nieeee……

Opowiedzą mi i na dokładkę, nie dadzą się zagadać tylko niezmordowanie kontynuują opowieść, nie zwracając uwagi na milion tematów, którymi próbuje je zarzucać w nadziei na zmianę przedmiotu dyskusji. Dzisiaj mnie Dorotka uszczęśliwiła…


Byłam jeszcze na chwilę w pracy, zobaczyć co się dzieje. Nadal trwa wzmożona aktywność nowej stażystki polegająca na zamianie koloru mebli z naturalnej na wszystkie kolory tęczy…
To tyle na tą chwilę…


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz