sobota, 11 sierpnia 2007

Plany na jutro…

Wybieramy się z Ewą do Białki. Tym razem nie rowerami (co powoduje wzrost szans, że tam dotrzemy), ale samochodem. Do tej pory była wersja, że jedziemy autobusem o upiornej porze (6:30!!!), co obudziło we mnie inicjatywę. Zadzwoniłam do Łukaszka, brata naszego, co by nas swoim samochodem odwiózł o bardziej ludzkiej porze (8:00). Wstępnie się zgodził. Nie zmieni zdania, mam nadzieję. Zakupy mamy porobione na jutro, a teraz szykuję ubrania, co polega na wielkim praniu. Nie zważam na to, że wyraźnie zapowiada się na deszcz… a co tam… może nie będzie jednak padać… To mi to ubranie jednak wyschnie… Hahahah
Wracać zamierzamy w niedzielę wieczorem, ale to jeszcze nie powiedziane. Prawdę mówiąc powrót nasz zależy od autobusu… o której będzie… chyba, że Łukasz będzie tak miły i przyjedzie po nas… będziemy gadać z nim…
Ciężko mi sobie wyobrazić, jak my, po intensywnym „wypoczynku”, idziemy pięć kilometrów do autobusu. Zapomniałam dodać, że czeka nas taki spacer…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz