niedziela, 5 sierpnia 2007

Wieczorem…

Trochę znudzona jestem. Co prawda urlop mi się dopiero zaczął i powinnam szaleć ze szczęścia, to jednak chyba to nieosiągalne będzie. Pogody się czepiać nie będę, bo jest nie za gorąco, czyli dla mnie pasuje. Za to będę się czepiać faktu, że tylko się wolne zaczęło, a ja od razu przeziębiona. Gdyby było inaczej już bym poszła na balety. A tak musze siedzieć w domu i się leczyć. Znowu cały dzień bawiłam się w necie. Jedyną rozrywkę stanowił Michał, który przyszedł razem z kolegą. Poza tym dostałam jeszcze informację od E., że mnie dzisiaj nie będzie namawiać na złe, bo jej się nie chce wychodzić. Czyli pierwszy weekend, byle nie wróżebny, spędzam na chacie. Pisałam, że to moje ulubione miejsce na ziemi, ale wcale nie chodziło mi o to, żeby w ogóle stąd nie wychodzić. I na dokładkę, od nadmiaru czasu głupstwa zaczynają mi przychodzić do głowy… Zapaliłabym sobie… Palenie rzuciłam prawie dwa lata temu (z dnia na dzień). Od tamtego czasu zapaliłam tylko kilka razy. I jestem podziwiana za siłę charakteru. Hahahaa.I podjęcie właściwej decyzji. Też coś! Okoliczności “podjęcia decyzji” są cokolwiek kontrowersyjne. Kiedyś pewnie to opiszę, ale jeszcze nie teraz… Hahahah
Na dokładkę mam jeszcze jeden nierozwiązywalny problem!!!! Ale z tym sobie poradzę. Do tej pory potrafiłam…
A jak nie to… Trudno się mówi i się żyje dalej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz